Fabryka stoi w małym Ulricehamn na południu Szwecji, nazwanym tak na cześć królowej Ulriki, władającej krajem na początku osiemnastego wieku. Imię patronki nie uchroniło miasta przed kryzysem pod koniec stulecia. Dopiero Karolowi XIV Janowi, dzięki liberyzacji prawa w następnym wieku, udało się w tym rolniczym miasteczku położonym pośród gór nad jeziorem Åsunden doprowadzić do powstania kilku fabryk tekstylnych. W wyrzucanych przez nie ścinkach materiałów dziadek Marii i Anniki zobaczył interes życia. Wiosną 1949 roku młody Nils-Erik ze Sztokholmu wymyślił, jak bawełniane (po szwedzku BOmull) skrawki utkać mocnymi nyLONowymi nićmi w szmaciane dywaniki. Wynikiem tej syntezy był BOLON.
Interes musiał kręcić się dobrze, bo osiemnaście lat później było co przekazać synowi i jego żonie. Mieli pomysł, który na światową skalę zrealizowały dopiero ich córki, które przejęły fabrykę za panowania Karola, z kolei szesnastego, Gustawa.
– Kiedy dołączyłyśmy do firmy, miałyśmy w głowie tylko jedno: zmieniać świat – wspominała Marie w wywiadzie dla TL Mag. – Postawiłyśmy na dizajn, chciałyśmy zostać trendesetterkami rynku wykładzin podłogowych.
– Zmieniłyśmy całą filozofię, strategię, komunikację i opakowanie – dodaje Annica. – Chciałyśmy zainteresować naszą marką architektów i projektantów mody. W drętwej branży podłogowej to była rewolucja.
Annica zarządza produkcją, a dizajn i marketing ogarnia strasza Marie. Z lokalnego producenta wykładzin stały się dizajnerską marką znaną na całym świecie głównie dzięki spotkaniu z człowiekiem, z którym ich dziadek poznał się w 1964 roku. Włoska legenda świata mody, Giorgio Armani, był tak zachwycony produktami z Ulricehamn, że wyłożył nimi nie tylko podłogi swoich sklepów i hoteli, ale także – domu i jachtu. Za dyktatorem mody podążył wkrótce cały świat. Szwedzkie wykładziny okazały się na tyle uniwersalne, że zaczęto kłaść je nie tylko w biurowcach i holach lotnisk, ale także w kościołach i mieszkaniach. Bo są trwałe, łatwe w montażu i czyszczeniu oraz posiadają setki wzorów sprawiających wrażenie trójwymiarowych, dzięki unikalnej technologii tkania.
Siostry zainwestowały w nowe maszyny i wzornictwo. W ciągu ostatnich trzech lat wydały kilkanaście milionów euro na postawienie praktycznie nowej fabryki. Co roku zapraszają do stworzenia kolekcji innego projektanta. Pracowali dla nich Jaime Hayon, Tom Dixon, Giulio Cappellini, architekt Jean Nouvel, a ostatnio krzykliwie kolorowy dom mody Missoni.
Marie i Annica postanowiły 15 procent obrotu firmy przeznaczać na badania. Muszą, bo produkują z polichlorku winylu, który nie miał dotąd najlepszej reputacji wśród dbających o środowisko. PVC zawiera chlor, szkodliwe dla środowiska stabilizatory, plastyfikatory i środki ograniczające palność, w tym niebezpieczne dla zwierząt i ludzi ftalany. Przemysł tworzyw sztucznych, w tym Bolon, zrobił przez ostatnie lata wiele, by zmienić ten wizerunek.
Najbardziej szkodliwe ingrediencje zamieniono bardziej przyjaznymi. Od tego roku z wszystkich wykładzin usunięto ftalany, a ołów i stabilizatory cynoorganiczne zastąpiono karboksylanami. Bolon jest pierwszym na świecie producentem wykładzin z PCV, który zmiękczacze sztuczne zamienił na surowce odnawialne. Nowy dodatek na bazie roślin to epoksydowany olej sojowy (ESBO), który wcześniej był stosowany jako drugi stabilizator polichlorku winylu. Powstała w ten sposób seria Botanic jest nieco droższa od innych produktów firmy, ale – jak twierdzi prezes Annica Eklund – ma dokładnie te same właściwości techniczne co „sztuczne” PVC.
Tak jak chciał dziadek, Bolon wciąż produkuje z odpadów, a wykładziny mogą być poddane recyklingowi. I produkuje wyłącznie w Ulricehamn, które dzięki plastikowym wykładzinom stało się sławne.