Wywiad ukazał się na codziennypoznan.pl
Rzadko zdarzają się dziś tereny o takim potencjale. Naszą rolą było posklejać w całość kilka zapuszczonych działek. Zależało nam, żeby zrewitalizować cały kwartał miasta.
Uważamy, że takie rozwiązania są korzystniejsze. Co z tego, że pięknie odnowimy zabytek, gdy sąsiednia kamienica się sypie, a właściciel nie zamierza jej remontować. Wyjściem jest skupienie sąsiednich terenów, obniżających jej wartość.
Pierwszy etap postawiliśmy na gruncie po fabryce perfum, graniczącym z parkiem Wilsona, drugi, też mieszkania, stawiamy tuż obok, w miejscu po barakach przy ul. Śniadeckich. Równocześnie zaczęliśmy renowację Betonhausu na terenie parku i Nowego Browaru za jego plecami. Ostatni będzie budynek colivingowy przy Głogowskiej, który domknie kwartał.
Najtrudniejszym, także biznesowo, była renowacja zabytków. Sam Betonhaus był trudny do ożywienia, bo nie miał bezpośredniego dostępu do drogi publicznej, do ulicy Śniadeckich. Żeby zdobyć ten dostęp kupiliśmy główny budynek Nowego Browaru. Dzięki temu mogliśmy wprowadzić do Betonhausu usługi, które podnoszą wartość mieszkań i są miastotwórcze.
Korzysta na tym miasto, korzystają mieszkańcy. Trzy lokale gastronomiczne w Betonhausie i strefa wellness, w podziemiach Nowego Browaru prowadzą do ożywienia okolicy. I parku, który z miejsca trochę zapomnianego staje się na powrót parkiem chętnie odwiedzanym.
Do tej pory ta część parku była kącikiem libacji i południowych drzemek różnych szemranych towarzystw. Dziś ich nie ma, wynieśli się. To pokazuje jak jeden odnowiony pawilon może zmienić sąsiedztwo. Jestem pewien, że wiosną poznaniacy, jak sto lat temu, będą siedzieli na trawie z jedzeniem na wynos, albo spacerowali alejkami z kieliszkiem szampana.
Zdecydowanie. Przynajmniej dwa razy. Bo żeby odnowić musisz skuć, zdemontować zburzyć, żeby zacząć odbudowywać, rekonstruować. To duży wysiłek, ale dla Perfumiarni stanowi ogromną wartość.
To niemierzalne. Bo jak zmierzyć wzrost komfortu mieszkańców Perfumiarni? Łatwiej – wzrost zainteresowania klientów drugim etapem. Po oficjalnym otwarciu Betonhausu, w czasie totalnego zastoju na rynku mieszkaniowym, w naszym biurze sprzedaży rozdzwoniły się telefony. Betonhaus jest sercem Perfumiarni. Pompuje do niej ruch i nadaje charakteru całemu kwartałowi. Pokazuje, że mariaż starego z nowym jest wartością, dla której warto było go reanimować.
Oczywiście. Właściciele włożyli mnóstwo wysiłku i pieniędzy w adaptację tych przestrzeni i tworzą super klimat, który przyciąga gości. To była dobra decyzja, żeby zaprosić tu poznański biznes o ugruntowanej pozycji na rynku. Codziennie widzę tu Darię Kuttene i Marcina Kubiaka, doglądających swoich biznesów. Gdybyśmy wybrali jakieś sieciowe knajpy, mielibyśmy menedżerów, którzy nie wkładaliby tyle serca, zaangażowania.
Wręcz przeciwnie, współpraca układała się idealnie. Pani konserwator Joanna Bielawska-Pałczyńska stoi na straży ochrony zabytków, ale nie jest w tym bezdusznie dogmatyczna. To że zgodziła się na zmianę stolarki na ślusarkę pokazuje jej otwartość.
Tak, to kolejne odstępstwo, na które się zgodziła. Dzięki szklanej ścianie, zasuwanej jesienią, taras może żyć cały rok. Jest prawie niewidoczna więc nie burzy charakteru zabytku, a zdecydowanie podnosi jego funkcjonalność. Dobudowaliśmy też wstęgę krętych schodów, prowadzących na taras na piętrze. To właśnie miałem na myśli mówiąc o świetnej współpracy z zespołem konserwatorskim – szli na ustępstwa, kompromisy, a mogli przecież sztywno trzymać się zasad. A wtedy powstałby piękny obiekt, którego nie dałoby się użytkować. Komu by to służyło?
Wierna, ale nie dosłowna. Zerwaliśmy warstwy tynków i farb, oczyściliśmy polichromie na ścianach i sufitach i tak je zostawiliśmy. Nie doklejaliśmy, nie podmalowywaliśmy. Jak były dziury w murze to je zostawiliśmy, nie staraliśmy się tego ukrywać.
To trend widoczny od lat w renowacji zabytków w Europie. Można starać się przywrócić budynek do stanu z chwili otwarcia, czyli zatuszować zmiany, których dokonywano w nim przez lata, albo odnowić nie wstydząc się tych blizn. Ta druga metoda wydaje nam się bardziej autentyczna. Konserwuje obiekt i pokazuje jego losy.
I tak, i nie. Zostawiliśmy sobie dwa miejsca, w których chcemy organizować imprezy dla miasta. Lux Korona to loża na piętrze Betonhausu, w której podobno zasiadał cesarz Wilhelm II – prezentuje się dostojnie. Mamy też Chmielną, urokliwą salę pod ceglanym sklepieniem, dobrze nagłośnioną, na większe wydarzenia.
Spotkania z ciekawymi ludźmi – wystawy, koncerty, wieczory autorskie. Czujemy, że jest zapotrzebowanie na wyższą kulturę, niekoniecznie mainstreamową. Proszę śledzić nasze media społecznościowe, będzie się działo.