Jeszcze nie oddano do użytku jedenastego paska Kodu Kreskowego na nabrzeżu Oslo, a już w mieście szykuje się następny gigantyczny plac budowy. Stolica Norwegii inwestuje w siebie jak nigdy dotąd. W ostatniej dekadzie postawiła budynki za kilkadziesiąt miliardów koron i nie mniej planuje wydać w najbliższych latach. A pamiętajmy, że mowa o mieście liczebności Poznania.
Poprzednia inwestycja była jednym z najdroższych przedsięwzięć w Unii, obejmowała budowę Opery Narodowej, projektu studia Snøhetta, która natychmiast stała się ikoną stolicy oraz właśnie Barcode – rząd jedenastu budynków różnych autorów, który jeszcze zanim powstał, według Googla zdetronizował operę jako ikonę miasta. Innego zdania byli krytycy architektury i mieszkańcy, protestujący już na etapie dyskusji założeń projektu, określający koncepcję jako „wywyższającą się dzielnicę bogaczy”. Głównymi sprawcami zamieszania były studia A-Lab, Dark, MVRDV, Snøhetta.
Sąsiadka kresek z Kodu wygląda na skromniejszą, bo dobrze wpisuje się w pejzaż. Projekt Opery Narodowej studia Snøhetta został wybrany w ogólnokrajowej debacie, jako dobrze oddający charakter miasta i mieszkańców. Na dowód tego, na otwarciu w 2008 roku zaśpiewał wielonarodowy chór wykonawców i podwykonawców pracujących przy budowie gmachu.
Kiedy tylko wyjrzy wiosenne słońce, Oslo wyludnia się niemal całkowicie. Kogo stać na domek za miastem (a stać praktycznie każdego), wyjeżdża na łono natury, by nacieszyć się dawno niewidzianym światłem słonecznym i wykąpać w morzu, które nawet dla nie-Norwega ciepłe zaczyna być już w kwietniu. W stolicy zostają tylko nierozgarnięci ekspaci i skromne miejskie służby. Bo mieszkańcy Oslo podchodzą do pracy z dystansem, to znaczy pracują krócej i często z dala od biura. Nawet w dzielnicy rządowej w środku tygodnia bywa tak pusto, że turysta może odnieść wrażenie, że przegapił ewakuację miasta z powodu zamachu bombowego.
Tym wciąż nieobecnym w pracy urzędnikom udało się w ubiegłym roku przyjąć ogólną koncepcję nowej dzielnicy rządowej. Prace, rozpoczęte zaraz po tragedii 22 lipca 2011 roku, polegające na naprawie zniszczeń spowodowanych przez eksplozję bomby, wydaniu decyzji o wyburzeniu jednego z budynków, który najbardziej ucierpiał podczas wybuchu, powołaniu odpowiednich komisji i przeprowadzeniu konsultacji społecznych, doprowadziły pod koniec zeszłego roku do wyłonienia sześciu zespołów architektonicznych i zleceniu im równoległej pracy nad koncepcjami zabudowy. Nadzorca przedsięwzięcia Statsbygg, zarząd budownictwa publicznego, wymógł, by w proces projektowania włączyć studentów miejscowej szkoły architektury. Właśnie upubliczniono plany koncepcyjne przygotowane przez nich oraz BIG, MVRDV, Snøhetta i trzy inne biura.
Wymogiem konkursu było pozostawienie marynarki dawnego rządowego garnituru – Kancelarii Premiera, pod którą sądnego dnia zaparkował furgonetkę Anders Breivik. Modernistyczny klocek Erlinga Viksjø z 1958 roku, siedziba norweskiego szefa rządu oraz ministerstwa sprawiedliwości i policji, w którym wypadły prawie wszystkie szyby od wybuchu, zniósł to bez większego uszczerbku. I zyskał miano ikony. Jest dużo niższy od górującej nad miastem skoczni Holmenkollen, ale jednak jednym z najwyższych w panoramie Oslo. Blok H przez mieszkańców nazywany jest Høyblokken – Wysokościowcem. Tego prymatu wielkości w najbliższym sąsiedztwie chce pozbawić go połowa zespołów projektujących nowy kwartał gabinetowy.
Modernistyczny zabytek został umieszczony w centrum parku czy ogrodu przez wszystkie pracownie. Wszystkie zadeklarowały też demokratyczną przestrzeń pośród multifunkcjonalnych zabudowań. Jedne otoczyły budynek Kancelarii Premiera niewysoką, raczej poziomą, ale gęstą zabudową, jak LPO, White i MVRDV, inne – górującymi nad miastem budynkami, jak Snøhetta (trzema wieżami), BIG (pięcioma piramidami o różnej wysokości) i Asplan Viak (drapaczem pomiędzy niską zabudową).
Trudno oprzeć się wrażeniu, że proponowane koncepcje to w większości symboliczne pomniki niedawnej tragedii. Proponowany przez Holendrów z MVRDV porośnięty roślinami wysoki mur budynków biurowych okalających gmach Bloku H sprawia wrażenie łagodnej w wyrazie, ale jednak struktury obronnej. Wysokie spiczasto zakończone bryły sugerowane przez BIG i Snøhetta otaczają kwartał jak groźny ostrokół mający odstraszyć przyszłych potencjalnych zmachowców.
Czy przypadkiem współczesna pogoń za tworzeniem wielofunkcyjnych, demokratycznych przestrzeni nie odbije się w Oslo czkawką? Ogólnodostępne, łączące pracę, nocleg, handel, rozrywkę i gastronomię założenia stały się dogmatem współczesnej urbanistyki. Ten aksjomat akurat w przypadku Oslo wymusza bardzo zagęszczoną zabudowę na skromnej działce w niewysokiej stolicy jakże powściągliwego kraju. Czy na pewno jego mieszkańcy na to pozwolą?
Obywatele mają rok na rozważenie koncepcji, a architekci – na ich dopracowanie. Ci pierwsi pewnie uspokoją oddech na skraju fiordu i do żadnej czkawki nie dojdzie. Odpowiedzialnie zdecydują, czy pozwolić jak dawniej hulać wiatrom w rządowym kwartale czy na siłę tłoczyć go, jak radzą architekci.
Wszystkie koncepcje można oglądać w holu budynku Kancelarii Premiera i na stronie Statsbygg.