Napis „Neue Posener Brauerei” ukazał się na elewacji remontowego browaru tuż przy domach Perfumiarni. Gdy budynek przy Śniadeckich zamieni się w biurowiec cooworkingowy, szyld będzie przypominał o pierwotnej funkcji.
Nowy Browar Poznański powstał przy ulicy Herdera (Śniadeckich) w 1874 roku z inicjatywy Gottloba Hoffmanna, właściciela działki. Browarnik, prowadzący restaurację Feldschloss, Zamek Polny na terenie dzisiejszej Perfumiarni, nie był w stanie sam spełnić marzenia o budowie browaru tuż obok dlatego sprzedał działkę Poznańskiemu Akcyjnemu Towarzystu Browarowemu, które postawiło warzelnię piwa we wskazanym przez niego miejscu i mianowało go dyrektorem.
Skąd pewność, że napis na elewacji jest aż tak stary? Budynek przechodził z rąk do rąk po wielokroć, i to zaraz po powstaniu. Najpierw kupił go Pomorski Bank Akcyjny z Koszalina, żeby po miesiącu odsprzedać szczecińskiemu browarowi Elysium, który zdążył tylko zmienić nazwę na Browar Czeski, a już wrócił w ramiona koszalińskiego banku, tym razem na dłużej, ale już pod marką Nowy Browar Poznańsko-Bawarski. Metodą bawarską warzył bursztynowego lagera, po monachijsku – Monopol, a firmowe Zamkowe na sposób kulmbaski. Ówcześni koneserzy przyznają, że cuda to nie są, ale nie odstają od poznańskiej średniej – czytamy w Perfumiarzu z Łazarza, którego rozdział poświęcony jest interesom Gottloba Hoffmanna.
Nowy Browar był pod koniec XIX wieku największym producentem piwa spośród dwudziestu warzelni działających wtedy w Prowincji Poznańskiej. Na początku XX wieku kupili go potentaci, bracia Huggerowie, ci od browaru przy ul. Półwiejskiej, a od nich, po pierwszej wojnie – Roman May, społecznik i właściciel fabryki nawozów. Jedni i drugi nie prowadzili już produkcji piwa w zabudowaniach przy Śniadeckich.
Ślady po przechodzeniu z rąk do rąk pokazuje w piwnicach restaurowanego browaru kierownik budowy z ramienia wykonawcy MD Kons Darek Norberciak. – Te otwory były wielokrotnie zmniejszane – pokazuje na północnej ścianie coraz mniejsze łuki ceglanych nadproży.
Jak romańska świątynia wygląda ta piwnica złożona z modułów sklepionych krzyżowo. Kiedy browar się rozbudowywał była częścią przestronnej hali, kiedy zmieniały się jego funkcje coraz bardziej odgradzano przestrzenie, aż w końcu pierwotny budynek oddzielił się od dobudówek.
Kierownik zwraca uwagę na opasłe filary podtrzymujące strop. Szerokie na trzy cegły zostały pogrubione na pięć. – Zgaduję, że wzmocnienia pojawiły się, gdy na parter miało wjechać coś naprawdę ciężkiego – Darek Norberciak sugestywnie zadziera głowę. Odpowiedzi dostarcza niemiecki rejestr maszyn parowych dostępny w sieci. Produkcję piwa przy Śniadeckich napędzał silnik firmy MAN z 1895 roku. Zestaw mógł ważyć kilkanaście ton.
Browar jest zbudowany z pełnej, czerwonej cegły. – A ona, przynajmniej w piwnicach jest pełna wody – kierownik przykłada dłoń do ściany – dokładnie w 90 procentach. Tłumaczy, że to przez wentylację, która latami była niedrożna. Mokra cegła mniej się kruszy przy oczyszczaniu, ale potem mur trzeba będzie osuszyć i zaizolować.
Ceglane pomieszczenia zamienią się wkrótce w sale konferencyjne i projekcyjne. Także na wyższych piętrach można będzie wynająć klimatyczne przestrzenie biurowe. Szklanym łącznikiem browar będzie połączony z Betonhausem, stojącym na terenie parku, w którym można będzie coś zjeść, wypić drinka i obejrzeć wystawę. – Przez ostatnie lata przekonaliśmy się, że praca zdalna i biura na godziny są wygodniejsze niż tradycyjny system – mówi Michał Włodarczyk, partner Garvestu. – Nie po to kupujemy sobie piękne mieszkania, by wracać do nich tylko na noc. Zwłaszcza, jeśli do biura możemy iść w laczkach. A właśnie tak będą mieli mieszkańcy Perfumiarni.