Petit Paris tworzą Daria i Cyril Kuttene. Dekadę temu założyli pierwszy lokal w Starym Browarze. Potem był Sołacz i galeria Posnania. Kolejny otworzy się wiosną w parku Wilsona.
Daria: W głównej sali zrobimy restaurację. Od rana do wieczora można będzie zjeść wszystko z czego jesteśmy znani: śniadania, lunche, kolacje. Od croissanta czy tosta, przez pieczoną rybę, kaczkę, po quiche, naleśniki i sałaty. To będzie miejsce w naszym stylu – prosto, smacznie, bez zadęcia i na każdą kieszeń.
Daria: Piekarnia i cukiernia znajdą się w skrzydle od strony palmiarni. Tam będą pieczywo, ciasta, sandwiche, quiche, naleśniki na słodko i na słono, lody i gofry. To takie miejsce, gdzie można będzie wejść z parku po croissanta i kawę na wynos. Albo świeżo wyciskany sok, smoothie czy lemoniadę. W restauracji – aperitify, piwa, cydry, prosecco, Aperol Spritz, francuskie wina i szampany.
Daria: Chcielibyśmy, żeby goście mogli odebrać tu zamówienie na wypieki wielkanocne.
Daria: Różnica będzie taka, że rozsiadając się wygodnie można podziwiać zabytkowe wnętrze. Ono jest jak sala balowa, duże, wysokie, z dekoracjami na ścianach i suficie. Wystrój musi z nim korespondować. Będzie musiał być inny niż w naszych pozostałych lokalach.
Daria: Ale niezobowiązujący. Luźna atmosfera jak w paryskim bistro, żadnych białych obrusów. Żeby każdy czuł się tu dobrze, swobodnie. I ten kto wejdzie z parku i ten kto umówi się z dziadkami na obiad. I mieszkańcy Perfumiarni, którzy po wyjściu ze SPA będą mogli przyjść na poranną kawę w kapciach i szlafroku.
Daria: Pojawi się więcej dań restauracyjnych, ale smaki pozostaną te same. Poznaniacy nas znają od lat i chyba lubią skoro otwieramy czwarty „Paryż”. Ten na Łazarzu będzie inny przez klimat budynku i bliskość parku, który można będzie podziwiać przy stoliku na tarasie.
Daria: Nasze menu się nie pokrywają, a klimaty uzupełniają. Świetnie się dopełnimy, będziemy się napędzać. Goście Betonhausu dostaną szerszą ofertę, nic tylko się cieszyć.
Dorota i Marcin Kubiakowie prowadzą Pod Czarnym Kotem od 23 lat. Podają tam wino i kulturę. Winiarnia jest miejscem rozmów, spotkań autorskich, projekcji filmów, koncertów i przedstawień.
Marcin: Różne. Mam sporo pomysłów, ale na razie nie chcę o nich mówić. Na pewno będzie dobra muzyka na żywo, jazz, może blues. Na sali jest scena, na której wydarzą się muzyczne historie, może też spotkania autorskie. Ale na piętrze znalazłem salę, która idealnie nadawałaby się na teatr. Rozmawiałem z dwoma, które chętnie wystawiłyby tam swoje jednoaktówki, monodramy. Obok jest taras z niebrzydkim widokiem, dobre miejsce na wypicie kieliszka po spektaklu. Muszla koncertowa w parku jest ciekawym miejscem na jeszcze inne formy wydarzeń. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Myślę też o wystawach winiarzy, na razie tych po sąsiedzku, z Europy.
Marcin: Tak jak tam stawiamy na wina niemieckie, tak tu – na musujące z całego świata. Dodamy do tego koktajle i zrobi się klimat wieczorowy.
Marcin: To miejsce mi na bąbelki wygląda. Jest tak spektakularne jak szampan czy cava. Musujące pasują do parku, jestem pewien. Ale będą też czerwone i białe z Europy i, czego nie było w Czarnym Kocie, z Nowego Świata.
Marcin: Sznyt neokolonialny z międzywojnia, tyle mogę zdradzić. Na ścianach będą malunki poznańskiej artystki Alicji Białej.
Marcin: To nie będzie restauracja tylko zakąski, przekąski. Bardziej wiedeńskie, berlińskie niż hiszpańskie. Liczymy na współpracę z Petit Paris, coś tam od nich skubniemy.