W tydzień od otwarcia biura sprzedały się wszystkie najdroższe mieszkania. Jeśli ktoś czaił się na duży penthaus z widokiem na park, troszkę się spóźnił, nie ma już ani jednego. – Dam znać, jeśli zwolni się jakaś rezerwacja – odpowiada zainteresowanym lokalami na najwyższym piętrze Magda Górzna-Jaromin, kierująca sprzedażą mieszkań w Perfumiarni.
Ale to nie tak, że nie zostało już nic atrakcyjnego poza apartamentami na najwyższych piętrach. Lokale na pozostałych nie są co prawda tak wysokie, ale trzy metry to wciąż sporo jak na współczesne standardy. Panorama parku rozciągająca się z dużych balkonów nie ma sobie równych w Poznaniu. – Sporo osób pyta też o mieszkania na parterze, z osobnym wejściem, wewnętrznym patio i tarasem większym niż te na piętrach – mówi Górzna. – Są bardziej kameralne, całkowicie osłonięte zielenią. Każdy klient szuka czego innego, na szczęście ma w czym wybierać.
Salon sprzedaży w Bałtyku widać z ronda Kaponiera dzięki kolorowej łące widzianej przez szybę. Witryna zakwitła już w połowie marca, ale była przysłonięta. Z powodu pandemii przełożyliśmy otwarcie biura. Kwiaty w tym czasie nie zwiędły, są z jedwabiu. – Tak bardzo przypominają prawdziwe, że wielu musi je dotknąć, żeby się przekonać – mówi Magda. – A i to nie zawsze wystarcza, bo gładki jedwab imituje w dotyku aksamitne płatki kwiatów.
Kwiaty to dzieło Silk-ka, producenta z holenderskiego miasteczka Hengelo. Firmę wytwarzającą ręcznie tysiące gatunków roślin założył w latach 90. syn kwiaciarza, Patrick Oude Groeniger. Uwielbiał kwiaty, spędzał z nimi cały czas i nabawił się na nie uczulenia. Nie mógł pracować z żywymi dlatego zaczął tworzyć kwiaty z jedwabiu.
– Też mam alergię na kwiaty, na szczęście nie tak silną i nie na wszystkie – mówi Monika Walczak-Szymańska, która w witrynie Bałtyku ułożyła bukiet z sześciuset sztucznych roślin. Tę kompozycję bardzo trudno byłoby zrobić z żywych kwiatów, bo każdy zakwita w innym czasie. Na siedmiometrowej, kobaltowej ścianie Monika powtykała w gąbki dalie, róże, malwy, gloriozy, ostróżki, piwonie i jaskry.
Ale to nie kwiaty są clou salonu. Trudno jej nie zauważyć, stoi zaraz przy wejściu i ma dwa i pół metra średnicy. Makieta stworzona przez poznańską pracownię Modelarnia odwzorowuje kwartał pomiędzy ulicami Śniadeckich, Głogowską i Matejki oraz cały Park Wilsona. Tylko liczba drzew się nie zgadza, domy są oddane wiernie. Secesyjne kamienice otaczające inwestycję wyszły z drukarki 3D, pomalowane na złoto budynki Perfumiarni, Betonhausu, Browaru, Kamienicy przy Śniadeckich i Focha 34 przy Głogowskiej to misternie cięte i klejone modele, wykonane z dbałością o szczegół.
– Widać na niej usytuowanie poszczególnych budynków względem parku, ulic i sąsiednich kamienic – mówi Magda Górzna-Jaromin. – O to najczęściej pytają klienci przez telefon.
Tu wystarczy rzucić okiem. Na plany na ścianie, na stare fotki Betonhausu i Browaru, które dają wyobrażenie jak budynki będą wyglądać po renowacji.
Rzuty konkretnych mieszkań można obejrzeć przy kawie na tle kwietnej łąki, z widokiem na Poznań. Goście rozsiadają się w białych kielichach Tulip wokół owalnego stołu. Meble zaprojektował w 1957 roku jako komplet Eero Saarinen, fiński architekt i dizajner tworzący w Stanach. Jak narodowe pióropusze powiewają lampy Scarlet belgijskiej projektantki mody Ann Demeulemeester, regały Dunki Cecilie Manz odbijają złotą wykładzinę wyrabianą przez siostry Eklund ze Szwecji (tej samej użyliśmy w ostatniej inwestycji – hotelu Vienna House Mokotow na warszawskim Służewcu. Makietę oświetlają lampy Amisol, wymyślone przez norweskiego projektanta Daniela Rybakkena.
– Wystrojem salonu staraliśmy się przełamać styl biurowy, dominujący w takich miejscach i nadać wnętrzu nieco domowej atmosfery – mówi szefowa sprzedaży Perfumiarni. – Zapraszam, żeby przekonać się o tym osobiście.