Haga jest aptekarską mieszanką historii i nowoczesności. Epoki przeplatają się tu tak harmonijnie, że nie powodują u odwiedzających dysonansu. Wysiadając na dworcu widzisz typowe europejskie city z wysoką zabudową, wystarczy jednak przespacerować się kwadrans w stronę morza, żeby metropolia zamieniła się cichy, nadmorski, leniwie snujący się kurort. Miasto dawno temu określiło jak chce się rozwijać i od lat tę wizję urbanistyczną realizuje. Nie przejdzie tu architektura udziwniona, nieefektywna, epatująca formą. Haskie budynki mają być mądre i do bólu praktyczne. Pisaliśmy o Nowym Ratuszu Richarda Meiera, ten gmach przy Rijnstraat 8 jest nawet jaskrawszym przykładem tej reguły.
Ministerstwo Mieszkalnictwa, Planowania Przestrzennego i Środowiska (VROM) w 1985 roku dojrzało, żeby prawie trzem tysiącom urzędników rozproszonych po Hadze zbudować wspólną siedzibę. Gmach miał stanąć na działce w Spuikwartier, centralnej dzielnicy Hagi, z biurowym masterplanem tuż przy dworcach kolei, metra i autobusów.
Projekt powierzono 55-letniemu Janowi Hoogstadowi. Matecznik ministerstwa budownictwa miał być biurem wzorcowym, pierwszym przykładem zrównoważonej architektury w stolicy. Dostępny, przejrzysty, innowacyjny, przyjazny środowisku i tani w użytkowaniu – takie architekt dostał wymagania. Gmach miał pomieścić 3200 urzędników, których też spytano o zdanie. W poprzedniej piętrowej siedzibie na przedmieściach mogli otwierać okna i obserwować kury grzebiące na podwórzu, tu w sercu miasta chcieli tak samo.
Hoogstad wymyślił zamknąć urzędników w bańce – własny świat wpięciu budynkach wewnątrz gigantycznego atrium. Jak narysował te biura w oranżerii od razu poczuł wilgoć jaka panuje w szklarni. Czy aby para nie będzie się skraplała na szybach? Ministerstwo zleciło ekspertyzy, a Hoogstada wysłało do Stanów, żeby obczaił wieżowce z dużymi atriami. Z analiz wynikało, że koncepcja ogrodu zimowego jest w dechę, trzeba tylko sprytnie wymyślić wentylację.
Okrakiem nad ulicą prowadzącą do dworca czteropiętrowym cokół unosi pięć płaskich bloków po piętnaście kondygnacji, ustawionych równolegle do torów, ulic i ścieżek pod budynkiem. Poziomy połączone są kładkami, mostkami i długimi korytarzami oświetlonymi przez atrium, za którą rysuje się panorama miasta. Elementy konstrukcyjne zdobią budynek, słupów okrągłych, prostokątnych, skośnych i pionowych architekt nie zamierzał ukrywać. Za to w niektórych z nich schował przewody mediów.
Siedziba ministerstwa budownictwa ukończona w 1992 roku była jednym z pierwszych założeń zabudowy kilku kwartałów Spuikwartier. Stanęła pośród starej, niskiej zabudowy, ale i pośród pustych parceli. Po 25 latach była otoczona przez znacznie wyższe biurowce i bloki mieszkalne. Przestała pasować do nowoczesnej dzielnicy, i wyglądem, i komfortem. A skoro i tak wymagała renowacji, dlaczego przy okazji jej nie ulepszyć?
Skoro przez ćwierć wieku zmienił się charakter pracy urzędników, to zmienić powinny się także ich biura. Ministerstwo uznało, że w siedzibie musi być więcej przestrzeni do spotykania się, a mniej gabinetów i biurek. Najpierw zleciło politechnice w Eindhoven analizę, co w budynku zdało egzamin, a czego warto się pozbyć. Potem rozpisało przetarg na przebudowę obiektu, a Jana Hoogstada zaprosiło w roli konsultanta, za co się na nich obraził. A powinien być wdzięczny, że nie musiał operować własnego dziecka, że miał tylko się przyglądać, ewentualnie coś doradzić.
Nawet gdyby Hoogstad spłodził arcydzieło, to stanęło ono w zbyt strategicznym punkcie rozwijającego się kwartału, żeby machnąć ręką na jego przemijanie. Wielki kloc zaczął zasłaniać widoki i światło, stanął na drodze coraz ważniejszej arterii dzielnicy. Dlatego architekci z OMA przerzedzili strukturę budynku, uczynili ją ażurową. Wyjęli powierzchnię biurową i zastąpili wspólną, zapraszającą do wnętrza przechodniów. Dopiero teraz gmach jest naprawdę szczery, transparentny i jasny. Przez usunięcie ścian otworzyły się nowe perspektywy.
Renowacja miała zmniejszyć żarłoczność budynku na energię i dostarczyć ją z odnawialnych źródeł. Recyklingowi poddano 99,7 procent materiałów pochodzących z rozbiórki ministerstwa, w tym beton i szkło. Po przebudowie do gmachu przy Rijnstraat 8 wprowadziło się osiem instytucji: ministerstwa spraw zagranicznych, infrastruktury i gospodarki wodnej oraz służby ds imigracji i naturalizacji, azylu oraz repatriacji.
Przebudowy siedziby ministerstwa była projektem partnerstwa publiczno-prywatnego. Do spółki Poort Centraal przystąpiły: największa firma budowlana w Holandii The Royal BAM Group, duński potentat zarządzania obiektami ISS Facility Services oraz OMA, biuro Rema Koolhaasa. Spółka zawarła z agencją rządową kontrakt typu „zaprojektuj, zbuduj, sfinansuj, konserwuj i zarządzaj”, co oznacza, że przez kolejne 25 lat partnerzy gwarantują prawidłowe funkcjonowanie budynku. Wartość kontraktu opiewała na ponad ćwierć miliarda euro.