Od strony Concordii kilka tygodni temu rozebrano stemple podtrzymujące nadwieszenie budynku. Ukośne wsporniki unoszące całą konstrukcję spotkały się na wysokości szóstej kondygnacji. Od Roosevelta połączenie żelbetowych słupów z przykrywającym je stropem ósmej kondygnacji właśnie zostało zalane betonem. Kiedy materiał zwiąże, można będzie zacząć demontować las metalowych podpór podtrzymujących olbrzymi nawis.
Stemple ustawiane sukcesywnie od września, mają zostać rozebrane do końca tygodnia. To dziesiątki ton aluminium, których wywiezienie z placu budowy jest sporym wyzwaniem logistycznym. – Żeby zobrazować ilość tego materiału (części nie widać, bo podtrzymują stropy pod ziemią), powiem, że jest wart jakieś 3-4 miliony złotych – mówi Tomasz Cyprysiak, nadzorujący budowę z ramienia PORR, głównego wykonawcy Bałtyku. – Kiedy zdemontujemy podpory, odsłonimy jeden z najciekawszy efektów tego budynku. Będzie sprawiał wrażenie, jakby walił się na człowieka.
Wylana podłoga ósmej kondygnacji znajduje się na wysokości ponad 32 metrów. To połowa docelowej wysokości 16-piętrowego Bałtyku. Ale materiałów przewidzianych na zbudowanie go w stanie surowym zużyto już 80%. Najwięcej betonu i stali zbrojeniowej poszło na podziemne kondygnacje, zajmujące praktycznie całą działkę oraz pierwsze cztery piętra, które z wyjątkiem wycięć na wejścia, wypełniają plac w jednej trzeciej. Od szóstej kondygnacji powierzchnia stropów maleje kaskadowo. Ostatnie piętro mierzone po podłodze będzie liczyło zaledwie 25% największego.
Praca odtąd będzie szła dużo szybciej. Mniejsza powierzchnia stropów to mniej słupów i trzony, oszczędniej zbrojone, bo działają na nie mniejsze siły. Jednak powoli zaczyna grać rolę wysokość.
Na razie beton podawany jest jeszcze zwykłą pompą, ale za chwilę trzeba będzie pchać go na górę rurociągami. – Mamy specjalne ramię, tzw. pająk, ustawiony na stropie i podający beton w poszczególne miejsca – tłumaczy Cyprysiak.
Znaczna wysokość to większe ryzyko dla pracowników. Strop najwyższej kondygnacji ogradzają barierki ochronne, ale prace prowadzone są często także poza nimi. Oprócz daszków budowanych nad rogiem Roosevelta i Bukowskiej jest na Bałtyku jeszcze jedno zabezpieczenie bardzo rzadko używane w Polsce. – To ochrona bierna, której montaż wymaga umiejętności niemal alpinistycznych – twierdzi Tomasz Cyprysiak. – Co daje? Siatki wyłapią nawet bardzo nieostrożnego pracownika. Są tak policzone, że potrafią zamortyzować upadek człowieka nawet z kilku metrów. Złamią się pod jego naporem, ale zostanie w nich ocalony.
Na siatce rozłożona jest jeszcze jedna z mniejszymi oczkami, na wypadek gdyby jakiś młotek pękł i zmierzał w kierunku mijających budynek przechodniów i przejeżdżających przez skrzyżowanie aut.
Dwutygodniowe opóźnienie w harmonogramie budowy, powstałe podczas silnych wiatrów w miesiącach zimowych, niwelowane jest montażem fasady. Bałtyk szkli się na pierwszym piętrze od rogu Roosevelta i Bukowskiej. W metalowe ramy wkładane są tafle zielonego szkła i montowane pierwsze odlewy włóknobetonowej fasady. Można będzie ją podziwiać za kilka tygodni, kiedy zaczną znikać okalające budynek zielone siatki.