Ten artysta skrada się w poszukiwaniu prawdy. Pod osłoną nocy jak szczur pełza po drabinach, zwisa z dachów, stoi po pas w wodzie, żeby ironicznie skomentować konsumpcjonizm, nierówności, prawo własności, globalne ocieplenie, rynek sztuki. Kiedyś podsumowuje „Jeśli graffiti mogłoby cokolwiek zmienić, byłoby zakazane”.
W projektach w Betlejem celuje właśnie w zakazane. Najpierw przez kilka lat maluje po murze bezpieczeństwa, potem wraz z miejscowymi adaptuje dawny warsztat garncarski na hotel, urządza go i dekoruje. Widok z okien na mur sprzedaje turystom jako „najgorszy widok na świecie”. Mimo to nie brakuje chętnych, żeby pomieszkać w hotelu słynnego artysty.
Jak ma to w zwyczaju, Banksy budował i urządzał hotel w tajemnicy, żeby otworzyć go w marcu 2017 roku, w podwójnie symbolicznej dacie. To stulecie deklaracji Balfoura, obietnicy złożonej ruchowi syjonistycznemu przez rząd Wielkiej Brytanii, że na terenach palestyńskich zajętych przez wojska brytyjskie zostanie utworzone państwo Żydowskie. Ale też w 50. rocznicę wojny sześciodniowej, w której Izrael zdobył m.in. Zachodni Brzeg Jordanu i rozpoczął okupację, której namacalnym dowodem jest mur bezpieczeństwa doskonale widoczny z The Walled Off Hotel.
Wysoka na osiem metrów betonu granica powstała w większości w 2003 roku, oddzielając tereny Autonomii Palestyńskiej od budowanych osiedli żydowskich. Żydzi wznieśli go, by chronić się przed atakami terrorystów z Zachodniego Brzegu.
Nie przypadł do gustu ani Palestyńczykom, ani Międzynarodowemu Trybunałowi Sprawiedliwości w Hadze, który nazwał go murem apartheidu i uznał za niezgodny z prawem międzynarodowym.
„Jak bardzo nielegalne jest niszczenie muru, który jest nielegalny?” zapytał Banksy, kiedy w 2007 roku przyjechał do Betlejem z grupą kumpli ze Wschodniego Londynu. Doroczną akcję Santa’s Ghetto urządzili wokół Placu Żłóbka.
„Mur zamienia Palestynę w największe otwarte więzienie na świecie” – powtarzał. Ten hotel wymyślił, żeby więcej ludzi mogło tego doświadczyć.
Bo raczej nie dla kasy. Hotel jest własnością lokalnego biznesmena Wissama Salsy, zapewniającego, że zyski zostają w lokalnej społeczności.
Banksy razem z artystami Sami Musa i Dominique Petrin zaprojektowali założenie hotelu z przylegającymi doń galerią, muzeum poświęconemu murowi bezpieczeństwa, księgarnią i sklepem z farbami. W tym ostatnim możesz wyciąć szablon, kupić puszkę w dowolnym kolorze i popolitykować na ścianie przed hotelem. W sklepie z pamiątkami – nabyć fragment miniaturowego muru, koszulkę, torbę albo kubek z hasłem hotelu (nie polecamy, kalkomania schodzi przy pierwszym myciu).
Od 500 zł za dormitorium (piętrowe łóżka z moskitierą) do tysiąca za pokój typu Artist zaprojektowany przez Banksy’ego to tanio jak na wartość wiszących na ścianach dzieł powszechnie znanego, ale niewielu osobiście, artysty z Bristolu. Drogo, bo to co zobaczą będzie bardzo smutne. Ironicznie smutne – jak to u Banksy’ego – wewnątrz hotelu i mocno dołujące – za oknem.
Palestyńczycy w Betlejem zostali podzieleni hotelem Banksy’ego jak izraelskim murem. Jedni są wdzięczni, że przyciąga zagranicznych gości, pokazuje okupację, inni – źli, że rozgłos hotelu zagłusza ich przekaz. Takie życie, wszystkim nie dogodzisz.
Istotą sztuki Banksy’ego jest kontekst, ta galeria z funkcją hotelu nie mogłaby stać nigdzie indziej na świecie. Tylko tu wywołuje efekt – czujesz dyskomfort pobytu w więzieniu i to w dodatku płatnym, a to potrafi skłonić do refleksji nad światem.
I jeszcze jednej, że jako artysta Banksy znowu zakpił ze świata sztuki. Świata, w którym za duże pieniądze powstają drogie hotele-galerie, przynoszące duże pieniądze artystom, kolekcjonerom, właścicielom. On hotel „Zamurowany” postawił bezinteresownie, dla pożytku lokalnej społeczności.